|
|
|
|
Kemadas
Administrator
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tadżykistan
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Śro 15:39, 16 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
.: Domowa Bomba Atomowa
Nazbierać (najlepiej przy pełni księżyca) tyle atomów Uranu (względnie Plutonu), ile waży materiał rozszczepialny. Uran - przypominam - należy zbierać ręcznie, bo wszelkie mechaniczne zbieraczki zbierają losowo i przeważnie nie do pary, bez coż pojedyncze atomy usychają z tęsknoty. Takie atomy - wiadomo - są już gówno warte. Choć i z gówna, jak twierdzą biegli w materii, można forsę wycisnąć, ale chyba tylko wtedy, kiedy wyciskający nie ma węchu. W sporym garnku, najlepiej drutowanym, atomy te z elektronów obłuskać i zebrać w sporej misce (może być plastykowa). Protony w jedną masę ubić i (nie żałując białka kurzego) wyrobić ciasto jądrowe aż się pokażą mezony. Wszystko wtedy poobsadzać elektronami, na symetrię bacząc, żeby każdy atom porządnie wyglądał, bo w przeciwnym razie podczas eksplozji grzyb wyjdzie krzywy i wstyd będzie! Tak przygotowany materiał rozszczepialny upakować w rozciągliwym pojemniku (np. plastykowej butelce, prezerwatywie itp.) a następnie przygotować zapalnik. Najlepiej ze zwłoką. UWAGA: mogą też być zwłoki rodzaju męskiego, ale tylko w ostateczności. Zwłokę - powinna być świeża i jędrna - ustawiamy na wymagany okres i nie mieszkając oddalamy się. Najlepiej na drugi (trzeci, czwarty itd.) świat. Udawanie się należy przeprowadzać przy pomocy białego prześcieradła stale utrzymując kierunek "Nogami do wybuchu".
.: Domowa Bomba Neutronowa
Postępuje się w zasadzie tak samo jak w przypadku bomby atomowej (patrz wyżej), tylko dokładnością większą trzeba się wykazać, bo nie na cząstkach elementarnych skończyć należy, ale wejść jeszcze głębiej w strukturę samą i promieniowanie za ogon chycić i do środka atomu każdego na siłę wepchać. Z doświadczenia jednakże wiadomo, że przeciętny atom broni się jak może przed wciskaniem takiej ciemnoty, zatem zręcznością niemałą wykazać się trzeba, żeby się do środków nacisku bezpośWhiteniego nie uciekać, co bywa hałaśliwe nieco i - jako takie - alarmuje sąsiadów. Oni z kolei czynniki. Czynniki podejmują stosowne kroki i miast z bombą w kieszeni budzimy się z ręką w nocniku. Upchawszy zatem promieniowanie w atomy, uprzednio poddane obróbce jak przy bombie atomowej (patrz wyżej), ubijamy je ciasno w kawałku rury kanalizacyjnej - żeliwo wykluczone! - i szczelnie zatykamy korkiem. Można nawet uszczelnić, bo cuchnie jak nieszczęście... I na tym można by w zasadzie zakończyć, gdyby nie zapalnik... Zapalnik standardowy, a nawet atomowy na nic się tu nie przyda, więcej gówno ci on wart... Tu trza gadzinę, znaczy bombę, sposobem podejść i energię z atomów wywabić na zewnątrz. Ino na raz i zusammen. Do tego celu służą najlepiej napompowane silikonem cycki blondynki. Należy umieścić takową silikonem w stronę korka i zedrzeć zeń jednym ruchem (konieczne!) resztki szat (wspomniane - jeśli rzeczywiście sowicie w silikon zaopatrzone - szaty mają nader skąpe). Wybucha jak się patrzy! Energia się wzbiera w sobie na widok silikonu i leci jak głupia, a że przy okazji i neutronuje to insza para kaloszy...
Tak to w teorii wygląda. A w praktyce... Nikt ci się jakoś nie uchował po spotkaniu energii z silikonem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|